Certyfikacja B Corp to – jak mówią firmy, które przez nią przeszły – sposób na zmienianie świata na lepsze. Idea brzmi szlachetnie, jednak proces uzyskania certyfikatu jest długi i żmudny. Na czym polega? I w czym tkwi jego fenomen? O tym rozmawiam z przedstawicielkami firm Mustela, EcoBean i Danone – przedsiębiorstw, które niedawno przechodziły proces certyfikacji B Corp.
Akademia ESG: Certyfikat B Corp jest bardzo dużym wyróżnieniem dla firmy. Na czym polega specyfika procesu certyfikacji i czym różni się on od innych, bardziej wyspecjalizowanych certyfikatów?
Joanna Bagińska, Mustela: Certyfikat B Corp przyznawany jest przez organizację B Lab, która skupia się na przekształcaniu gospodarki światowej z korzyścią dla ludzi i planety. Certyfikat B Corp to poświadczenie, że firma, która go otrzymuje, wywiera pozytywny wpływ na otoczenie. Sam proces dotyczy pięciu obszarów: ładu korporacyjnego, pracowników, środowiska naturalnego, klientów i społeczności lokalnych. Widać po nich, że certyfikat B Corp obejmuje każdy obszar w firmie. Zazwyczaj certyfikacje dotyczą poszczególnych dziedzin, np. działań proekologicznych czy dbania o pracowników. Ten certyfikat dotyczy całej firmy kompleksowo.
Proces certyfikacji B Corp jest trudny i żmudny, zazwyczaj trwa aż rok, jednak wiele zależy od firmy. Trudniejszy jest dla firm produkcyjnych, bo wymaga także audytu procesów produkcyjnych. Jednak o certyfikat B Corp może ubiegać się każda firma, niezależnie od jej profilu.
Jak wygląda droga do otrzymania certyfikatu B Corp? Jakie kroki trzeba wykonać, by go uzyskać?
Monika Radomska, EcoBean: Firma, która chce otrzymać certyfikat B Corp musi zalogować się na stronie https://www.bcorporation.net/ i przejść tzw. Business Impact Assessment, czyli narzędzie do oceny wpływu , które sprawdza, jak firma funkcjonuje w różnych obszarach. Wskazuje on, czy przedsiębiorstwo potwierdza swój pozytywny wpływ na planetę, na ludzi, na dostawców, na otaczające środowisko. Technicznie wygląda to tak, że najpierw otrzymuje się pewien zestaw pytań, a następnie, w miarę wypełniania, otwierają się kolejne rubryki. Celem jest uzyskanie minimum 80 punktów na 200.
Paulina Kaczmarek, grupa spółek Danone: Warto dodać, że oprócz pytań punktowanych, firma odpowiada również na pytania w sekcji “Disclosure questionnaire”. Ta niepuntkowana część oceny B Impact Assessment, składająca się z kilkudziesięciu pytań z odpowiedziami „Tak/Nie”, służy do ujawnienia potencjalnie wrażliwych informacji na temat działalności firmy (kontrowersyjnych branż, kar i sankcji, postępowań sądowych, czy też nieetycznych praktyk biznesowych). B Lab prześwietla sposób, w jaki dana firma zaadresowała konkretne naruszenie.
W istotnych sprawach, które obejmują materialną część biznesu, warunkiem certyfikowania się jako B Corp jest publiczne ujawnienie informacji o danym incydencie na profilu publicznym firmy na stronie bcorporation.net. Z kolei w przypadku rażących zaniedbań, B Lab może nawet zadecydować o odmowie certyfikacji danej firmy.
Monika Radomska, EcoBean: W kolejnym kroku firma zgłasza wypełniony assesment do organizacji B Lab, a wtedy do gry wchodzi druga strona. Wyznaczona przez B Lab osoba sprawdzająca przechodzi przez Impact Assessment i jeśli ma wątpliwości lub chce uzyskać bardziej szczegółowe informacje, zadaje dodatkowe pytania, w tym prosi o dołączenie dokumentacji potwierdzającej daną deklarację. Niekiedy są to dokumenty dotyczące polityki firmy, innym razem potwierdzenie emitowanego przez firmę śladu węglowego, czasami informacje o wynagrodzeniach pracowników czy tego, skąd pochodzą dostawcy. Taka weryfikacja po stronie B Labu trwała w przypadku EcoBean około 3 miesięcy. Następnie odbywa się rozmowa z assessorem, który dopytuje o kwestie, w których ma jeszcze wątpliwości. Trzeba nastawić się, że całościowy proces trwa kilka miesięcy, w naszym przypadku trwał ponad rok. Po rozmowie z assessorem mieliśmy miesiąc na dosłanie mu dokumentacji lub update, a później dostaliśmy decyzję, czy jesteśmy tzw. B Corpem, czyli firmą wyróżnioną certyfikatem B Corp.
Niedawno B Lab zmienił zasady przyznawania certyfikacji. Co uległo zmianie i dlaczego?
Joanna Bagińska, Mustela: Dawniej do otrzymania certyfikacji liczyła się suma punktów, nieważne, z którego obszaru zostały pozyskane (ład korporacyjny, pracownicy, środowisko naturalne, klienci i społeczności lokalne). Obecnie trzeba mieć minimum punktów z każdej dziedziny. Suma tych punktów daje wyjściową, jednak trzeba zaopiekować każdy obszar i nie można jednym nadrobić drugiego. Oczywiście naturalnym jest, że każda firma jest mocna w innym obszarze – jedne przeważają nad innymi w kwestii wspomagania społeczności lokalnych, inne w zagadnieniach związanych z poprawą środowiska naturalnego. To normalne i nie można być doskonałym we wszystkim. Istotą B Corpu jest jednak to, by wykazać, że każdy z wymaganych obszarów jest przez firmę zaopiekowany.
Monika Radomska, EcoBean: Pewne aspekty, które wcześniej były dobrowolne i nie determinowały o uzyskaniu certyfikatu, obecnie są obligatoryjne. Przykładem jest wprowadzenie do umowy spółki tak zwanego Legal Framework, który zobowiązuje zarząd do brania pod uwagę aspektów środowiskowych i społecznych przy podejmowaniu decyzji. Przed zmianą zasad, było ono dowolne i wysoko punktowane – aż 10 z 80 punktów koniecznych do uzyskania, więc był to bardzo znaczący ruch, zwłaszcza że za poszczególne odpowiedzi można uzyskać 1, 2 punkty. Obecnie staje się jednak obligatoryjne. W przypadku dużych spółek to ogromna zmiana. Firma może liczyć się z konsekwencjami, jeśli podejmie jakąś decyzję, która nie uwzględni interesariuszy.
Jak dużo osób jest zaangażowanych w uzyskanie certyfikatu?
Berenika Pel, Danone: Danone w Polsce certyfikował się jako grupa spółek, więc praca była bardzo zespołowa. Wyznaczony został jeden główny koordynator, którym byłam ja. Zaangażowaliśmy około 100 osób z organizacji, z różnych działów (m.in. ochrony środowiska, działu jakości, działu prawnego, HR czy compliance). W mniejszym (pojedyncze pytania) lub większym stopniu (całe sekcje kwestionariusza) musiały one dostarczyć potrzebne dane. Jedna osoba koordynująca była potrzebna po to, by decydować np. jak podejść do danego pytania i jak uzgodnić dane dla poszczególnych spółek.
Paulina Kaczmarek, Danone: Zbieranie informacji to trudny proces. Trzeba było sprawdzić, jak zbierane są dane w poszczególnych spółkach i uspójnić sposób przekazania wyników. Inaczej wygląda kwestionariusz dla spółki, która ma zakłady produkcyjne, a inaczej dla firm, które zajmują się usługami. Ten proces pokazał, jak wysokie mamy standardy, ale też uświadomił, że poprzeczka jest wysoko i zmobilizował nas do szukania możliwości wywierania jeszcze bardziej pozytywnego wpływu.
Monika Radomska, EcoBean: W EcoBean proces prowadziłam przede wszystkim samodzielnie. Ale pod uwagę trzeba wziąć, że jesteśmy startupem i samodzielne dotarcie do informacji nie jest aż tak trudne przy trochę ponad 20 zatrudnionych pracownikach. Jednak zaangażowanie było po stronie wielu osób. Rozmowy odbywały się ze wszystkimi, bo informacje, które należało zebrać dotyczyły każdego działu. Były też działania angażujące wszystkich jak np. wypracowanie kodu etycznego firmy.
Nie da się ukryć, że ubieganie się o certyfikat wymagało dużego zaangażowania po stronie firmy. Co było największym wyzwaniem w tym procesie?
Berenika Pel, Danone: Z jednej strony wyzwaniem było zebranie danych od wielu podmiotów, z drugiej – zaangażowanie (i utrzymanie wielomiesięcznego zaangażowania) blisko stu osób, które uczestniczyły razem ze mną w procesie i musiały dzielić swoje bazowe obowiązki z certyfikacją.
Monika Radomska, EcoBean: Niektóre zadania, jak np. tworzenie polityk, były czasochłonne. Muszę jednak zaznaczyć, że w EcoBean z założenia jesteśmy firmą impactową, więc nie musieliśmy tego szczególnie udowadniać i zmieniać mentalności dla uzyskania certyfikacji. Czasem praca nad certyfikatem wymagała odciągnięcia pracowników od ich codziennych zadań, by móc uzyskać informacje, dane i dokumentacje potrzebne do ankiety B Lab.
W certyfikację musieli zaangażować się pracownicy. Jakie korzyści z pracy dla firmy B Corpowej mogą odczuć na co dzień?
Berenika Pel, Danone: Wdrożone w naszej organizacji standardy wykazują, że osobom zatrudnionym w firmie pracuje i żyje się dobrze. Mowa tu o benefitach pozapłacowych, ale i bonusach rocznych, a także możliwościach rozwoju, dostępnych kursach, szkoleniach. Dzięki tej certyfikacji łatwiej jest utrzymać pracowników w firmie. W Polsce świadomość wagi tej certyfikacji rośnie i jest coraz większa zwłaszcza wśród młodych osób, które chcą pracować dla firm, które dbają o środowisko, ludzi i pracowników.
Paulina Kaczmarek, Danone: Pracownicy chcą być zatrudnieni w firmach, które mają wysokie standardy. B Corp jest potwierdzeniem tego, że to konkretne miejsce pracy wyróżnia się kulturą pracowniczą. Druga kwestia, to duma, świadomość, że pracuje się dla firmy, która owszem, dba o rozwój biznesu, ale z zachowaniem wysokich standardów. Poczucie, że pracuje się dla firmy, która coś zmienia.
Czy dla interesariuszy certyfikat B Corp jest realną wartością? Dają o tym znać?
Joanna Bagińska, Mustela: Zdobywanie certyfikatów ma konkretną wartość. Firmy chcą posiadać te certyfikaty, które dobrze się kojarzą, jak np. popularny “Laur Konsumenta”, który przybliża pewien produkt jako dobrze oceniany. Certyfikacje ekologiczne mówią klientom i interesariuszom, że w tym obszarze produkty są sprawdzone. Certyfikat B Corp nie jest uzyskiwany po to, by przyciągnąć pewną grupę. Owszem, skupia on uwagę, zresztą w Polsce coraz większą, ale jego ideą jest łączenie się i robienie rzeczy, które zmienią świat na lepsze. Interesariusze mają być przyciągnięci tą inicjatywą, że chcą wywierać na otoczenie pozytywny wpływ. Widzimy, że jest to bardzo pozytywnie odbierane.
Monika Radomska, EcoBean: Globalnie, na świecie, jest prawie 10 tys. firm z certyfikatem. Są przede wszystkim w USA i w Europie Zachodniej. EcoBean to polska spółka, ale rozmawiamy z różnymi podmiotami ze świata i widzimy że ten certyfikat jest dostrzegany. W Wielkiej Brytanii certyfikat B Corp jest nazywany “The certificate”, czyli ten właśnie, który daje stempel odpowiedzialnego biznesu. Wiem też, że w Danii w procesie zakupowym interesariusze coraz częściej pytają o to, czy firma ma certyfikat B Corp. Nawiązując nowe relacje i pozyskując finansowanie widzimy, że fakt, że mamy ten certyfikat, zaczyna być doceniany.
Co dla nas jednak równie ważne, że B Corp pozwala na nawiązywanie partnerstw wewnątrz community. Przykładowo jako EcoBean dołączyliśmy do B Beauty Coalition, które ma na celu wprowadzanie branży kosmetycznej na bardziej zrównoważone tory, jak np. korzystanie z lepszych, naturalnych surowców. To ogromny potencjał dla rozwoju biznesu, ale przede wszystkim do kolektywnego zmieniania świata.
Między firmami z certyfikatem B Corp nawiązuje się też nić porozumienia.
Berenika Pel, Danone: Dzięki certyfikacji, możemy budować partnerstwa z innymi firmami B Corpowymi. Firmy w ruchu B Corp zaczynają współpracować ze sobą właśnie dlatego, że wyznają te same wartości odpowiedzialności, etyki i transparentości w biznesie. Wspólnie z innymi firmami odznaczonymi certyfikatem B Corp zastanawiamy się, jak zarażać kolejne przedsiębiorstwa, zarówno te większe, jak i małe, wpływowe startupy, tą inicjatywą, ale też np. działamy lokalnie, w lokalnych społecznościach wokół naszych fabryk, jak i z dostawcami, aby wywierać pozytywny wpływ i edukować o tym, jak wdrażać innowacyjne rozwiązania, zgodne z zasadami zrównoważonego rozwoju.
Jakie jeszcze korzyści firmy mogą odczuć dzięki temu, że uzyskały certyfikat B Corp?
Joanna Bagińska, Mustela: Poza korzyściami biznesowymi, certyfikat poprawia wizerunek. Oprócz tego buduje w firmie narzędzie do motywacji pracowników, do zmiany myślenia. Firmy B Corpowe mają w swoje DNA wpisane dobre wartości. Przyświeca im hasło, że biznes to narzędzie do zmiany świata. Ludzie dzięki B Corpowi motywują się do zmian. Ludzie wewnątrz organizacji zmieniają podejście do swojej codziennej pracy. Zazwyczaj certyfikaty są przyznawane za “tu i teraz”. B Corp to droga aktywna, ruch, pewne plany na przyszłość. Firmy wiedzą, że siła leży w ludziach.