Choć firmy póki co przy zbieraniu danych ESG chętnie korzystają z podstawowych narzędzi biurowych, to przyszłość raportowania stoi pod znakiem automatyzacji. Podobną drogę wiele lat temu przeszły systemy CRM i ERP. Organizacje powinny mieć jednak świadomość, że narzędzia to tylko wsparcie, a odpowiedzialność za budowanie świadomości na temat ESG i raportowania pozostaje po stronie przedsiębiorstwa, podkreślają przedstawiciele Diaphane Software, firmy oferującej platformę do raportowania ESG.
Akademia ESG: Zakres danych, które należy uwzględnić w raportach zrównoważonego rozwoju, jest bardzo szeroki – wydaje się zatem, że korzystanie z nowoczesnych narzędzi jest nieuniknione. Jednak z raportu PwC ,,Wyboista droga do zrównoważonego rozwoju” wynika, że 57 proc. organizacji korzysta z najprostszych rozwiązań biurowych, np. arkuszy kalkulacyjnych. Z czego może wynikać przywiązanie do analogowych sposobów przygotowania sprawozdań ESG?
Bartosz Niwiński, współzałożyciel i Chief Revenue Officer: Nie dziwi mnie, że tak duża część firm zaczyna od Excela. To naturalne podejście. Skoro trzeba zebrać dużą ilość danych różnego rodzaju, to organizacja sięga po narzędzie, do którego ma dostęp i które zna każda osoba w zespole. Nawet jeśli przedsiębiorstwo korzysta z usług zewnętrznego konsultanta, często otrzymuje od niego wsparcie narzędziowe właśnie w postaci autorskich formatek, szablonów. Czasem wręcz dobrze na początku skorzystać z prostszych sposobów, żeby zdać sobie sprawę ze skali działań i wyzwań związanych z raportowaniem. To pozwala zrozumieć, gdzie są wąskie gardła i w jakich obszarach zbieranie danych jest trudniejsze. Dzięki temu w następnym okresie raportowania firma może łatwiej określić, czego potrzebuje, co chce osiągnąć i jaki efekt ma dać użycie narzędzia. W rezultacie organizacja będzie mniej podatna na, jak to nazywam, ,,błyskotki”, czyli np. obietnice, że narzędzie wykona całą pracę. Nie istnieje takie rozwiązanie.
A z czym może wiązać się korzystanie na dłuższą metę z takich analogowych metod?
Wojciech Głownia, Chief Executive Officer (CEO): W przypadku takich narzędzi trudniej o zachowanie pamięci instytucjonalnej. Osoba odpowiedzialna za zebranie danych, autor pliku może np. zapomnieć o umieszczeniu dokumentu na współdzielonym dysku. Ma też mniejszą kontrolę nad procesem zbierania danych. Musi pilnować, do kogo powinien trafić szablon pliku, kto już go otrzymał, a kto uzupełnił. A później jeszcze zagregować informacje w jednym dokumencie i uważać na ewentualne pomyłki. Zdarza się też, że w pliku umieszcza się tylko końcowe wnioski, nie pokazując ich źródła czy procesu dochodzenia do nich. A cała korespondencja pozostaje na mailach, które później, np. gdy audytor zapyta o pochodzenie danych, trudno odnaleźć. Z punktu widzenia organizacji to sytuacja bardzo niekomfortowa. Odpowiednie narzędzie, takie jak nasza platforma ESG, pozwala uniknąć takiej sytuacji. W systemie widać, kiedy dane zostały wprowadzone, kto to zrobił, można też załączyć dodatkowe dokumenty źródłowe. Z tego względu też trudniej nimi manipulować.
Czy drogę do automatyzacji i cyfryzacji raportowania, można porównać do drogi, którą organizacje przechodziły już kiedyś, w przypadku innych procesów?
WG: Zanim powstały te rozwiązania, to nie było tak, że przedsiębiorcy nie wiedzieli, co się dzieje w ich firmie, jakich mają klientów. Jednak ta wiedza była rozproszona: była w notatkach, w komputerach czy u sprzedawców. Gdy pojawiły się systemy, pojawiła się szansa, aby tę wiedzę zachować bez względu na zmiany personalne w zespołach. I dziś podobnie jest właśnie z danymi dotyczącymi zrównoważonego rozwoju. Potrzebna jest jednak duża zmiana mentalna. Podczas naszych rozmów z firmami pojawia się wątek oporu ze strony zarządu, z jakim zmagają się osoby odpowiedzialne za obszar ESG. Proponuję wówczas, aby taka osoba zasugerowała zarządowi rezygnację z kwartalnego raportowania finansowego. Takie sprawozdania zabierają mnóstwo zasobów, czasu i są kosztowne. Zarządy nie wyobrażają sobie jednak takiej sytuacji. Sprawa nie jest jeszcze tak oczywista, gdy chodzi o raportowanie zrównoważonego rozwoju. A przecież kwestie sprawozdawczości finansowej i niefinansowej określa ten sam dokument, Ustawa o rachunkowości.
Niektóre firmy wciąż mogą traktować ESG jako przykry obowiązek prawny, którego realizację można zlecić na zewnątrz. Jak byście skomentowali takie podejście?
BN: W niektórych firmach pojawia się chęć pójścia na skróty i zrzucenia odpowiedzialności za raportowanie na zewnętrznego doradcę. Tymczasem rolą konsultanta, jak sama nazwa wskazuje, jest konsultować, doradzać, dzielić się wiedzą i doświadczeniem. Odpowiedzialność za proces nadal musi pozostać po stronie firmy raportującej.
WG: Mamy kontakt z wieloma przedsiębiorstwami i obserwujemy, jak wyglądają ich relacje z konsultantami. Oczekiwania firmy wobec doradcy są świadectwem jej dojrzałości. W dojrzałych organizacjach założenie jest następujące: wchodzimy w zupełnie nowy obszar, potrzebujemy kogoś, kto wesprze nas wiedzą i doświadczeniem, ale wiemy, że musimy się tego nowego obszaru nauczyć i zbudować wewnętrznie zestaw kompetencji, aby się usamodzielnić w tym zakresie. Są też firmy, które podpisując umowę z konsultantem, oczekują że otrzymają gotowy ,,towar” w postaci raportu, bez wysiłku ze swojej strony. Tymczasem bez zaangażowania przedsiębiorstwa doradca niewiele będzie w stanie zrobić. Poza tym organizacje, które działają w tym modelu, skazane są na to, by w każdym okresie raportowania z takich usług doradczych korzystać.
Czy podobne oczekiwania pojawiają się wobec samych narzędzi wspierających raportowanie?
Dziękuję za rozmowę.